czwartek, 11 sierpnia 2016

"Dziewczyna, którą nigdy nie byłam" Caitlin Moran (50) + podsumowanie English Lovers ReadAThon

Każdy z nas przechodził lub przechodzi okres młodzieńczego buntu, kiedy żadne wartości narzucone z góry przez rodziców nie są odpowiednie, a wszelkie zakazane rzeczy kuszą.W książce Dziewczyna, którą nigdy nie byłam Caitlin Moran, brytyjska feministka i felietonistka Timesa, zabiera nas w muzyczną podróż do lat swojej młodości.  

Johanna ma 14 lat, mieszka razem z matką - duchem, ojcem - nieodkrytą gwiazdą rocka i czwórką rodzeństwa w małym, przemysłowym miasteczku w Anglii, Wolverhampton. Jej rodzina żyje z zasiłków, narzeka na Margaret Thatcher a Johanna boi się, że nigdy nie zainteresuje się nią żaden mężczyzna. Wszystko zmienia się, kiedy otrzymuje propozycję pracy jako dziennikarz muzyczny.
"Sporządzona przeze mnie lista imion i nazwisk sama w sobie jest dowodem na to, że zasadniczo lepiej, by nastoletnie dziewczyny nie zostawały matkami."
Przeczytawszy pierwszą stronę poczułam, jakbym dostała w głowę butem z okładki. Nie spodziewałam się, że Caitlin Moran już na samym początku powieści poruszy tabu, jakim jest masturbacja. Ale to przecież książka o nastolatce, która próbuje wszystkiego, co daje jej nowe doznania. Stąd też pojawia się dużo seksu (na początku wydawało mi się, że za dużo, ale później zrozumiałam, że bez tego ta książka nie byłaby tak prawdziwa).
"Czuję się, jakbym z prędkością dziewięciuset kilometrów na godzinę zderzyła się z najpiękniejszą metaforą mojego życia: jeśli polecisz wystarczająco wysoko, jeśli przedostaniesz się ponad chmury, dotrzesz tam, gdzie lato nigdy się nie kończy."
Narratorka, nastoletnia Johanna, jest zabawna, ma błyskotliwe spostrzeżenia na temat otaczającego ją świata. Jest również szczera do bólu, mówi o wszystkim wprost. Poszukuje własnej tożsamości, pomóc ma jej w tym muzyka, której ciągle słucha. Dorasta w latach 90, będąc obecna w rozwijającej się branży muzycznej. Autorka wiarygodnie ukazała jej młodość - czytając, miałam wrażenie, że w wieku bohaterki miałam bardzo podobne problemy. To wszystko razem z pierwszoosobową, zabawną narracją (bardzo dużo się śmiałam), sprawiło, że uwielbiam tę książkę, pomijając jej różową okładkę (dlaczego nie mogła być zielona lub żółta, jak oryginalne brytyjskie wydanie?).
"- Bo tak naprawdę nie istniejesz, gdy jesteś w swoim pokoju - mówię do psa, żeby uświadomić mu tę ważną rzecz. - nastoletnie dziewczęta w swoich pokojach nie istnieją naprawdę."
Polecam ją wszystkim, którzy mają ochotę cofnąć się do okresu dojrzewania i przypomnieć sobie, jak to jest mieć naście lat. Również fani brytyjskiej muzyki z lat 90tych powinni być zadowoleni z tej lektury, ponieważ gdybym miała określić Dziewczynę, którą nigdy nie byłam dwoma słowami, powiedziałabym: muzyka i seks.

ocena: 5/6 (Powyżej Oczekiwań)

Dziewczyna, którą nie byłam Caitlin Moran, tytuł oryginału: How To Build A Girl, przełożyła Joanna Golik-Skitał, wyd. Czarna Owca 2016, 390 stron, 1/1



Od czwartku aż do wczoraj brałam udział w English Lovers ReadAThon, udało mi się przeczytać osiem pierwszych rozdziałów Harry Potter and the Goblet of Fire, czyli 105 stron. Cieszę się, że osiągnęłam mój osobisty główny cel - regularność, bo czytałam po angielsku każdego dnia trwania maratonu. Mam nadzieję, że ten tydzień wystarczy, żeby stało się to moim codziennym nawykiem. Dziękuję organizatorkom, KittyAilli z Biblioteczki Ciekawych Książek oraz Weronice z Nika Ogólnie.

15 komentarzy:

  1. Może i jest to książka o nastolatce, ale tematy w niej poruszone są całkiem poważne. Chętnie poznałabym bliżej ojca Johanny. Zaintrygował mnie.
    Odpowiedziałam na Twoją nominację (wiem, długo zwlekałam).
    Pozdrawiam,
    A tu link: http://tamczytam.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award-1.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej ojciec robi różne dziwne rzeczy, warto go poznać :D

      Usuń
    2. I pozwolił na różową okładkę? :D
      Dodaję bloga do obserwowanych :)

      Usuń
  2. Książkę chyba jednak odpuszcze.
    Piękny wynik w maratonie;) też muszę podsumować swój, matko nieogarnięta jestem ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainteresowałaś mnie tą książką. Na początku nie byłam przekonana, ale porusza całkiem poważne tematy, więc może dam jej szansę. CO do English Lovers ReadAThon to żałuję, że nie wiedziałam o tej akcji. Rok temu w wakacje w tydzień przeczytałam cały pierwszy tom Harry'ego Pottera, a w tym roku jakoś się nie umiem zmobilizować do czytania po angielsku;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Rety, ale mam chęć na tą powieść! Ty jeszcze podsyciłaś moją chęć na nią. Kiedy ja ją znajdę w bibliotece? O mamo :(

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie dużo było wszędzie o tej książce, ale dopiero teraz przeczytałam jej recenzję i... nie tego się spodziewałam po tej książce. Chyba sobie odpuszczę :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama nie wiem, czy przeczytam tę książkę. To chyba nie do końca moje klimaty :) /Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  7. Niby aż tak mnie nie zainteresowała, ale ta wzmianka o zabawnej narracji trochę mnie kupiła. ;) No i co jak co, ale tytuł mi się strasznie podoba - jest bardzo intrygujący. ;)
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka jest dość specyficzna. Czytałam ją jakiś czas temu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale brzmi świetnie, kurcze koniecznie muszę ją przeczytać! :D
    Jak ją dorwę, to już nie wyjdzie z moich łapek!

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam tę książkę już wcześniej i już wcześniej miałam ochotę po nią sięgnąć. Zdecydowanie lubię takie specyficzne lektury ;)
    Pozdrawiam!
    http://zjadamszminke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm, nie słyszałam wcześniej o tej książce, brzmi całkiem interesująco, ale to chyba jednak nie jest historia dla mnie. Sama jestem nastolatką, ale takie powieści mnie drażnią. Świetna recenzja tak czy tak! :)
    Pozdrawiam, http://bukowy-dworek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Książka wydaje się wspaniała! A zwłaszcza te lata 90...
    Chciałabym kiedyś po nią sięgnąć, więc dprawdzę, czy jest w mojej bibliotece.
    Pozdrawiam!
    annwithbooks

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie jest ważne, żebyś czytała ogromne ilości po angielsku, ważne, że w ogóle się do tego przełamałaś i bardzo mnie cieszy, że wzięłaś udział w maratonie. 105 stron na pierwszy tydzień w ogóle, to naprawdę dobry wynik. :D

    Pozdrawiam i zaczytanego dnia,
    Nika :)

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)