wtorek, 11 grudnia 2018

Gdyby nie pieseł, czyli "Zakochani po uszy" Jenn Mckinlay (188)



Jestem szczęśliwą właścicielką czekoladowego labradora, dlatego każda książka, w której jakiś wątek dotyczy psów trafia na moją listę do przeczytania. Jakiś czas temu zachwycałam się książkami Bruce W. Camerona (Był sobie pies, Psiego najlepszego) a w oczekiwaniu na styczniową polską premierę jego najnowszej powieści postanowiłam sięgnąć po Zakochanych po uszy Jenn Mckinlay, pierwszą część trzytomowej serii pt. Bluff Point.

Główną bohaterką tej powieści jest Mackenzie, która po latach wraca do Bluff Point, żeby pomóc przyjaciółce w przygotowaniach do ślubu. Na miejscu czekają na nią przypominające o sobie na każdym kroku wydarzenia z przeszłości, od których próbowała uciec, wyjeżdżając do Chicago.

Na samym początku miałam ogromny problem z tą książką. Nie mogłam wczuć się w akcję, a kilka określeń rodem z Pięćdziesięciu twarzy Greya wzbudziło moje zażenowanie, chociaż pewnie miały być śmieszne. Nie wyszło. Miałam ochotę ją odłożyć, ale wciąż czekałam na pojawienie się pewnego specjalnego bohatera, więc czytałam dalej.

Momentem kulminacyjnym było spotkanie Mac i zagubionego szczeniaka na jednej z ulic Bluff Point. W tym miejscu akcja nabrała sensu, a ja miałam wrażenie, jakbym nagle czytała zupełnie inną książkę! Lekka powieść obyczajowa z wątkiem romantycznym była właśnie tym, czego potrzebowałam i pomogła mi odpocząć po ciężkim dniu. 

Ślub przyjaciółki Mac był jedynie tłem dla romantycznej historii miłości, która sięgała daleko w przeszłość. Mac od samego początku wzbudziła moją sympatię, tak samo weterynarz Gavin, chociaż moje serce skradła psina, będąca motorem wątku romantycznego. Było jasne, że główni bohaterowie mają się ku sobie, a przewidywalność tej historii nie przeszkadzała mi. Pozostali bohaterowie zostali potraktowani trochę po macoszemu, ale nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę objętość książki.

Zakochani po uszy to romantyczna historia z piesełem w roli głównej, która pozwoli Wam odpocząć. Pod warunkiem, że będziecie wystarczająco wytrwali, żeby przetrwać pierwsze sto stron, to dalsza część książki to wynagrodzi, o ile macie ochotę na lekką obyczajówkę z wątkiem romantycznym. Nie wiem tylko, na jak długo pozostanie w pamięci.

ocena: 5/10

Dziękuję Wydawnictwu za możliwość poznania Azalii!


Zakochani po uszy Jenn Mckinlay, tytuł oryginału: About a dog, przełożyła: Monika Wiśniewska, wyd. Kobiece 2018, 369 stron, 1/3

9 komentarzy:

  1. Mnie, jakoś ta książka nie kusi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie mam tej książki na swojej liście, bo z powodu braku czasu, muszę wybierać książki, które naprawdę chcę przeczytać. Jednak cieszę się, że potem książka nabrała sensu, nienawidzę takich określeń, że my czytelnicy aż czujemy zażenowanie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tym momencie było niespecjalnie przyjemnie, na szczęście pojawił się pieseł i uratował sytuację :)

      Usuń
  3. A ja mam w planach lekturę tej powieści i mam nadzieję, że się nie zawiodę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka wydaje się interesująca, ale te pierwsze 100 stron mnie przeraża.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie do końca przemawia do mnie ta pozycja. Chyba nie lubię takiej literatury po prostu. A znowu fanką psów też jakąś wielką nie jestem.

    Podrugiejstronieokładki

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)