Szczerze mówiąc często sięgam po powieści historyczne w ciemno, ale w przypadku najnowszej powieści Louisa Bayarda intuicja podpowiedziała mi, że to może być wyjątkowa lektura. A jednak powiedzieć, że Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe mnie zachwyciła, to tak, jakby nic nie powiedzieć...
Rok 1830. Doświadczony śledczy nowojorskiej policji Augustus Landor zostaje wezwany do Akademii West Point w celu zbadania śmierci jednego z kadetów. Znaleziono go powieszonego na drzewie, z wyciętym sercem. W śledztwie będzie pomagać Landorowi inny kadet, młody poeta Edgar Allan Poe.
Potrzebowałam zaledwie kilku stron, żeby wciągnąć się w opowieść Gusa Landora. Poczułam całą sobą niesamowicie gęstą, niemal mroczną atmosferę kryminału osadzonego w przeszłości. Landor jest niesamowicie charyzmatycznym bohaterem, doświadczonym życiem. Przenikliwie analizuje postępowanie innych i jest wymagający, szczególnie wobec siebie. Jego inteligentne poczucie humoru i uwielbienie dla ironii ubarwia całą opowieść, równoważąc makabryczne opisy i surowość Bielma.