niedziela, 20 marca 2016

"Mężczyzna imieniem Ove" Fredrik Backman (32)

Szwedzi (mam na myśli tych rodowitych, którzy mieszkają tam od pokoleń), słyną z wysoko rozwiniętej gospodarki i pięknych przedstawicieli płci męskiej, czyli umięśnionych blondynów z jasnym zarostem. Okazuje się również, że potrafią pisać dobre książki. Fredrik Backman, który może nie wpisuje się dokładnie w idealnie wyglądającego przedstawiciela tej narodowości, jest urodzonym w 1981 roku dziennikarzem, blogerem i poetą.
Z powstaniem jego pierwszej książki w 2012 roku wiąże się ciekawa historia - główny bohater po raz pierwszy pojawił się na blogu Backmana, po czym w głosowaniu został wybrany jako postać do debiutanckiej powieści.

Ove ma 59 lat, jest mężczyzną, który przez całe swoje życie kieruje się wpojonymi przez ojca zasadami. Przyszło mu żyć w czasach, kiedy ludzie nie za bardzo przejmują się tabliczkami z zakazami znajdującymi się na osiedlu, ku jego niezadowoleniu. Na początku nie lubiłam go, bo wydawał mi się jednym z ludzi, którzy wymagają od innych zupełnego dostosowania się do obowiązujących reguł, a sam nie wiele sobie z nich robi. Jednak po chwili odkryłam, jak wielkie serce ma Ove. Spotykamy go w momencie, gdy zostaje zwolniony z pracy, jego żona nie żyje, przez co jego życie traci sens. Dlatego próbuje popełnić samobójstwo, ale ciągle przeszkadza mu ktoś z sąsiadów, potrzebując jego pomocy. Ove odkrywa, że jego życie ma wciąż znaczenie. Akcja jest przerywana retrospekcjami, w których poznajemy przeszłość mężczyzny.
"Musi mieć co najmniej ze dwa metry wzrostu. Ove odczuwa zawsze instynktowną niechęć do osób, które mają ponad metr osiemdziesiąt pięć. Wtedy krew nie daje rady dotrzeć do mózgu, tak mówi jego doświadczenie."

Na początku czytania trudno było mi też przyzwyczaić się do wysokiego dolnego marginesu, który wydawał mi się dziwny, ale zyskał moją aprobatę kiedy położyłam się czytając i dzięki temu mogłam oprzeć książkę na kolanach nie martwiąc się o to, że jej dolna część utonęła gdzieś w kocu (nie wiem czy był to celowy zbieg wydawcy czy nie, może miał zupełnie inny cel). Podoba mi się kolorystyka okładki i wszystkie elementy, które się na niej znajdują, bo mają odniesienie do fabuły,często wywołującej mój śmiech.
Dla tych, którzy biorą udział w wyzwaniu "Przeczytam ile mam wzrostu", jest to książka idealna,bo nie potrzeba linijki, żeby zmierzyć jej wysokość - wszystkie wymiary są zaznaczone na okładce.

"Wprawdzie nie podobało mu się, że saab jeszcze będzie stał na jałowym biegu i niepotrzebnie spalał drogą benzynę, kiedy on już nie będzie żył, ale to była okoliczność, którą musiał zaakceptować, jeśli cokolwiek miało z tego wyjść."

Podsumowując, wyszło trochę długo. Zachęcam Was do rozpoczęcia przygody ze skandynawską literaturą nie tylko od doskonale znanych kryminałów, ale też od tej niezwykłej i pełnej ironii, ale miejscami smutnej obyczajówki. Poznacie starszego pana, który zrezygnował z życia. Ale życie nie zrezygnowało z niego.

ocena: 4+/6 (Zadowalający+)

"Mężczyzna imieniem Ove" Fredrik Backman, tytuł oryginału: En man som eter Ove, przełożyła Alicja Rosenau, wyd. W.A.B. 2015, 404 strony, 1/1

15 komentarzy:

  1. Szczerze to nie ciekawi mnie ta książka. Nie wiem czy w najbliższym czasie się na nią skuszę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie mam całą listę książek, które muszę przeczytać, ale możliwe, że na tą również się skuszę, bo mnie zaintrygowała. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog:) Przejrzę go od początku do końca:) Znajdę może coś co będę mogła sobie kupić i przeczytać. Sama zaczynam dopiero przygodę z blogowaniem. Zapraszam!
    http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm fabuła jest naprawdę oryginalna. Pomyślę o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o tej książce, ale do mnie nie przemawia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy raz słyszę o tej książce, jednak na razie się nie skuszę, może kiedyś! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja lista książek do przeczytania nie skraca się, ale w ciąż wydłuża, więc nie wiem kiedy uda mi się przeczytać tę książkę. Wiem natomiast, że jeśli zobaczę ją w bibliotece lub księgarni, to nie przejdę koło niej obojętnie ;)
    Buziaki, Lunatyczka

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi ciekawie. Gdybym miała czas to pewnie po nią bym sięgnęła, ale muszę poczekać!

    Pozdrawiam cieplutko ♥
    http://sleepwithbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm, brzmi.. ciekawie :D ale jakoś tak bardziej zainteresowało mnie to wyzwanie "przeczytam ile mam wzrostu" .. :D wcześniej nie słyszałam o tego typu wyzwaniu :D

    Pozdrawiam
    Rav http://swiatraven.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem totalnie uzależniona od skandynawskich autorów i ich książek, choć nie ukrywam, że czytam wyłącznie ich kryminały.. czas najwyższy to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaciekawiłaś mnie. Ogólnie raczej nie czytam takich książek, ale po tej recenzji mam ochotę ją przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę kiedyś obczaić bardziej tą pozycję, bo wygląda mi na ciekawą lekturkę :)
    Buziaki!
    BOOKBLOG

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzeczywiście smutna obyczajówka, o zrezygnowanym, zmęczonym życiem panu... lubię smutasy, więc kto wie, może kiedyś się skuszę. Fajnie, że napisałaś na blogu o czymś innym niż kryminały, bo głównie z nimi kojarzą się Szwedzi :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Żeby czytać skandynawską literaturę, muszę mieć bardzo dobry humor :) nie wiem czemu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. To dobra powieść na miły wieczór przy herbacie;D Literatura skandynawska ogólnie jest bardzo dobra na tego typu wieczory.
    http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)