sobota, 1 kwietnia 2017

Pozaczytelnicze rozkosze: Mój pierwszy raz... na siłowni


Jakiś czas temu zobowiązałam się do spisania wrażeń z siłowni, na którą po raz pierwszy w  życiu wybrałam się w styczniu. Piszę o tym dopiero dziś, bo chciałam zakończyć treningi i mieć bardziej całościowe spojrzenie na to, co się tam dzieje. Nie obejdzie się bez małego książkowego akcentu :)

Kluby fitness i siłownie stały się w ostatnich latach bardzo popularne. Część ludzi z dużych miast nie wyobraża sobie dnia bez wizyty i zrobienia treningu. Pochodzę ze wsi, dopiero w mieście, w którym studiuję mam możliwość odwiedzenia tego miejsca.

Dużo jeżdżę rowerem, normalnie jeśli nie pada, to silny wiatr czy zimno nie sprawia mi problemów - i tak pedałuję przed siebie, bo uwielbiam to uczucie. Czuję się wtedy wolna. To najbliższe lataniu, co mogę mieć na co dzień. Jazda pozwala mi się odprężyć, pomyśleć, to kolejny po książkach sposób na oderwanie się od rzeczywistości. 

Ale że co, siłownia?

Mogę jeździć rowerem od marca do grudnia. W tym roku w styczniu na ścieżkach pojawił się lód, którego nikt nie posypywał. W sumie rozumiem, bo są ważniejsze kanały komunikacyjne do odśnieżania :D Poza tym niewielu śmiałków decyduje się jeździć w mrozie i po lodzie. Pewnego dnia, po próbie dostania się do biblioteki rowerem (4 km zajęły mi jakieś 25 minut) po lodzie i w mrozie, usłyszałam, że pobliska siłownia ma akurat tydzień otwarty. Nie myśląc długo, zadzwoniłam i zarezerwowałam darmowy karnet. Chwilę później zaczęłam przeszukiwać internet zupełnie nie wiedząc, od czego zacząć przygotowania. O faktach i mitach na temat siłowni możecie przeczytać w artykule na portalu Kobiece Porady. Ja opowiem o nich z mojej strony :D

Ratunku, wszyscy na mnie patrzą!

Jestem introwertyczką, więc obawiałam się, czy siłownia to coś dla mnie. Wchodząc tam byłam bardzo zagubiona, trochę przestraszona. Na początek wybrałam rowerek, żeby poobserwować, co się  dzieje. Na początku miałam wrażenie, jakby ludzie na mnie patrzyli. Ale przecież nie mogę źle pedałować... Pomijając bieżnię, orbitrek, nie wiedziałam od której strony, usiąść czy się położyć, patrząc na inne maszyny. Na szczęście skorzystałam wtedy z pomocy trenerki, która pokazała mi kilka podstawowych ćwiczeń. Wykonywałam je przez 3 kolejne treningi, czując się już o wiele pewniej. 

Zauważyłam, że o ile trener na Ciebie spojrzy, o tyle wszyscy inni są zajęci własnym treningiem, nie wstydzą się potu i sapania. Brakowało mi ruchu, bo nie mogłam jeździć rowerem, więc zdecydowałam się kupić studencki karnet na najbliższe dwa miesiące, bo w marcu znów wracam do pedałowania! 

Cieszę się, że po kilku dniach wykonywania ćwiczeń, które pokazała mi tamta trenerka, zapisałam się na darmową konsultację, zrobiłam analizę składu ciała, dostałam plan treningu. Tym razem trener pokazał mi wszystkie maszyny, praktycznie chodząc za mną przez godzinę. 

Plusem sieciówki jest stała obecność trenerów - zawsze można ich poprosić o pomoc, a kiedy widzą, że źle wykonujesz dane ćwiczenie, podchodzą i tłumaczą, jak wykonać je poprawnie. 

Mój siłkowy niezbędnik to: leginsy, sportowy stanik, butelka wody, dezodorant, buty i... książka. Każdy trening kończyłam 30 minutowym pedałowaniem na rowerku z książką :D

Było warto?

Po dwóch miesiącach moje wyniki analizy składu ciała tylko minimalnie się zmieniły. Zauważyłam, że na każdym sprzęcie, z którego korzystałam, mogłam pod koniec użyć większego obciążenia. Część może być skutkiem przyzwyczajenia się mięśni do danego ruchu, ale nie powiecie mi, że na mojej ulubionej suwnicy, progres z 50 na 130 kg jest przypadkiem. Oczywiście, obciążenia nijak mają się do rzeczywistego ciężaru, ale dobrze to brzmi.

Osiągnęłam cel, bo przez dwa zimowe miesiące miałam ruch, którego mi brakowało, a wsiadając na rower po przerwie, jestem w podobnej formie jak w październiku. Rok temu musiałam nadrobić trzy miesiące obijania się :D 

Siłownia jest dla mnie dobrą alternatywą na czas zimowych miesięcy, ale nikt nie zmusi mnie do pocenia się w pomieszczeniu, kiedy za oknem temperatura jest już powyżej zera, a w dodatku świeci słońce. 

Jakie są Wasze sposoby na zimową aktywność?

Wpis powstał we współpracy z portalem Kobiece Porady

34 komentarze:

  1. Hah, moja aktywność ostatnio sprowadza się tylko do dwóch godzin w tygodniu na wf. Jest średnio, ale może teraz przyjdzie więcej czasu. Ostatnio zauważyłam, że lepiej pojeździć sobie na rowerze niż czytać książkę (o nie, herezje). Czuję się w tedy sprawniej i mogę się dalej uczyć.
    Może kiedyś też odwiedzę siłownię....
    P.S.Coś nowego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz spędzam dużo czasu przed komputerem, bo piszę licencjat. też wolę wyjść na rower wieczorem, żeby się rozluźnić i żeby oczy mi odpoczęły, niż czytać cały wieczór. żadne herezje :D

      Usuń
  2. Wstyd się przyznać, ja ostatni raz na siłowni byłam w lipcu... Brakuje mi ruchu, (mimo, że jestem leniem, to to przyznaję), bardzo, tym bardziej, że na uczelni wf dopiero na 2 roku.. :/

    A najlepszą motywacją na siłowni, jest chyba fakt, że się zapłaciło za wstęp = więc trzeba choć trochę poćwiczyć :DD
    Co do wrażenia "Wszyscy się na mnie patrzą", najczęściej jest tak, że każdy zajmuje się sobą, jednak potrafią się znaleźć tam tzw "byczki", co obowiązkowo co parę sekund popijają białko, ćwiczą tyle co nic, a ich głównym zajęciem jest obserwowanie ćwiczących pań i myślenie, że "są wielcy i mają mięśnie", podczas gdy są zalani tłuszczem :)))

    Pozdrawiam

    I feel only apathy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tak myślałam "zapłaciłam, to idę" :D byczków na szczęście wielu nie spotkałam :D

      Usuń
  3. Sama zastanawiałam się nad siłownią zimą, chociaż zdecydowanie nie jestem typem sportowca. Chciałam jednak trochę się poruszać, bo ciało samo się o to dopraszało. Ostatecznie nic z tego nie wyszło (jak większość moich planów związanych z ćwiczeniami — podziwiam Cię za tą siłownię, serio, za to że się przełamałaś i tam poszłaś. Mi mój charakter też w tym trochę przeszkadza), ale przeprowadziłam się do mieszkania, gdzie krytą pływalnię mam tuż pod blokiem. Kupiłam strój i pozostałe potrzebne rzeczy z zamiarem odwiedzania basenu przynajmniej raz w tygodniu... udawało mi się przez jakiś miesiąc. W końcu zaczął mnie irytować tłok, bo to jednak mały basen, a osiedle ogromne, pływaków też nie mało. Z racji pięciu osób na jednym torze i braku czasu, który też niedługo potem się pojawił, rzuciłam pływanie na jakiś rok. Ale ostatnio wróciłam, bo jednak trochę za tym tęskniłam i staram się pojawiać na pływalni od czasu do czasu :D Odkryłam, że cudownie pływa mi się na zupełnie pustym torze i gdybym mogła mieć cały dla siebie, na pewno chodziłabym częściej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tłok irytuje mnie na ścieżkach rowerowych, dlatego wolę jeździć teraz niz w lato, kiedy są pełne dzieci i amatorów :D zazdroszczę basenu, niestety nie mam żadnego w pobliżu :(

      Usuń
  4. Ja ćwiczę regularnie, ale w domu, z Youtube:) Siłownia mnie kusi, ale jakoś ciągle nie potrafię się zmobilizować i mam opory, by ćwiczyć przed innymi ludźmi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tak robiłam przez kilka lat, ale w końcu straciłam motywację :D

      Usuń
  5. Ja nie jestem fanką siłowni, ale za to jestem fanką Chodakowskiej z którą ćwiczę, chociaż są momenty że szczerze jej nienawidzę ;), ale w moim przypadku widać efekty jej treningów :) wiosna to dobry moment na zabranie się za siebie i ruszenie tyłka - to całkowicie zmienia nasze nastawienie do życia. Uwielbam też rower i wiem o czym mówisz :) na szczęście sezon już się zaczął!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie potrafię się zmobilizować do chodzenia na siłownię. Jedyne, co przynosiło mi naprawdę dużo radości i odprężenia to joga, ale moja przygoda z nią skończyła się dość szybko, bo w czasie przeprowadzki skręciłam kostkę. Od tamtego czasu, a minęły prawie dwa lata, ciężko mi się ponownie zmotywować do jakiejś większej aktywności fizycznej.

    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś planowałam pójść na siłownię, ale teraz już mnie do tego tak nie ciągnie, bo piękna pogoda i można bez problemu jeździć na rowerze ^^ Rower kręci mnie dużo bardziej niż ćwiczenia na siłowni. :D
    Pozdrawiam! :)
    recenzjeklaudii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Próbowałam robić sobie w domu siłownię, bo trochę sprzętu mam, ale jednak jestem na to za leniwa. Może gdybym miała towarzystwo jakieś, to poszłoby lepiej, a tak to szybko odpadam i tracę chęci. ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi w domu też ciężko się zmotywować, chociaż kiedyś mi się udawało :D

      Usuń
  9. Też bym się na początku czuła niepewnie i wybrała rower, w końcu nie można źle pedałować :D
    Jestem za leniwa na aktywność w zimie, teraz mam zamiar kupić rolki i wykorzystać fakt, że córka już jako tako jeździ bez asekuracji i do niej dołączyć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, chciałabym nauczyć się jeździć na rolkach :D

      Usuń
  10. Lubię trenować i często ćwiczę, ale bardziej w domu. Siłownia mnie odpycha i raczej się do niej nie przekonam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Osobiście kocham siłownię! I nawet udaje mi się to połączyć z czytaniem książek :D a raczej ich słuchaniem :D
    Moje doświadczenia? -15kg i o wiele większa sprawność fizyczna :D polecam każdemu!
    Pozdrawiam, ksiazkanaweekend.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Podziwiam i życzę duuużo samozaparcia! Ja mam dużo ruchu przy moim synku, a i spacerujemy codziennie po dwa lub trzy razy, więc wieczorem padam na twarz i nie myślę nawet o siłowni. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No to powodzenia i wytrwałości! Ja nadal szukam swojej motywacji bo chęci jak na razie brak
    pozdrawiam
    onlybooks-jdb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. o książce nie słyszałam ale to chyba dlatego, że to zupełnie nie moje klimaty niestety. Ale chętnie poszperam na blogu i poszukam jakiś innych ciekawych książek dla mnie :)
    pozdrawiam
    onlybooks-jdb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Brawo :) Ruch zawsze dobrze mi robi, czasem mój słomiany zapłon sprawia że ćwiczę cały tydzień a później kolejny szukam inspiracji ;) Siłownię lubię, ale bez porównania wygrywa ruch na świeżym powietrzu :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dla mnie najbezpieczniejsza jest jazda na rowerze (ze względów zdrowotnych) i tak też robię od kilku lat. Jak jest ciepło jeżdżę codziennie lub kilka razy w tygodniu po 30-40 km. Dodatkowo tej zimy wstawiłam sobie rowerek do pokoju i pedałuję regularnie ;) Szkoda tylko, że przez moje choroby wyglądam strasznie i wstydzę się pokazywać na siłowni :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam problem z kolanem, więc rower dla mnie jest również bezpieczniejszy niż np bieganie :)

      Usuń
  17. Dla mnie zawsze siłownia będzie wyżej niż rower z prostej przyczyny; na siłowni nie ma pyłków i natura cię nie atakuje xdd
    Ciekawy wpisy ;)

    Pozdrawiam
    toreador-nottoread.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, ja na szczęście nie muszę przejmować się pyłkami :D

      Usuń
  18. Mój sposób na cały rok to fitness :D Dla mnie siłownia jest monotonna :P

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja tylko spaceruję :) w ogóle nie ćwiczę, bo jestem leniem :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Chciałabym mieć czas i pieniądze na siłownie... Zapewne jak skończę szkołę, zdam prawo jazdy (nie odpuszczę), zacznę pracować, wykupię sobie karnet i zacznę ćwiczyć. Lubię być aktywna fizycznie, nie znoszę bierności, nawet spacer jest jakąś formą sportu.
    Jeździć na rowerze - gdybym miała nowy rower. :D Ale w zimie nałogowo jeżdżę na łyżwach. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to wcale nie taki duży wydatek, jeśli się uczysz :D

      Usuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)