środa, 13 maja 2020

„Portfolio ocalonych artystów” Julie Orringer (272)

Chociaż uwielbiam powieści historyczne, czytanie książek osadzonych w czasie wojny jest dla mnie dużym wyzwaniem. Szczególnie pod względem emocjonalnym, bo trudno mi obserwować niesprawiedliwy los bohaterów walczących o życie swoje i bliskich. Z drugiej strony, od czasu do czasu taka lektura jest potrzebna, żeby przypomnieć o poświęceniach naszych przodków, a jeśli zapadnie w pamięć, to tym lepiej. Zdejmując z półki Portfolio ocalonych artystów, byłam więc przygotowana na trudną, pełną emocji książkę, jednak pod okładką kryło się coś zupełnie innego. 

Varian Fry prowadzi w Marsylii amerykańską instytucję, mającą na celu pomoc uchodźcom w wydostawaniu się z pochłoniętej II wojną światową Europy. Interesują go przede wszystkim artyści, pisarze i intelektualiści, będący w niebezpieczeństwie. Działa na granicy prawa, a często je łamie, dobijając targów z fałszerzami i przemytnikami, aby umożliwić ucieczkę ludziom, znajdującym się na jego liście. Główna problematyka powieści skupia się właśnie na tej wybiórczości. Warto się zastanowić, czy przeciętny malarz zasługuje na taką samą szansę jak ten wybitny?


Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest jednoznaczna, dlatego podobało mi się, że to właśnie my sami musimy się nad tym zastanowić. Rok z życia Variana, rok w Centre American, rok w stopniowo coraz bardziej ogarnianej przez wojnę Marsylii to wystarczający materiał do przemyśleń. Szczególnie, że to nie jedyna kwestia podejmowana przez Julie Orringer. Wspominałam już, że czytając nie mogłam się nadziwić wrażeniu nieodkładalności Portfolia? Ma ono w sobie coś niesamowicie fascynującego, wręcz hipnotyzującego, a niepewność związana z jutrem bohaterów, których jedynym celem jest niesienie pomocy sprawiła, że przeczytałam tę książkę dosyć szybko, biorąc pod uwagę jej objętość – liczy sobie prawie 700 stron.
„Wciąż pan pracuje. I to właśnie czyni pana niebezpiecznym.”
Spodziewałam się powieści o wojnie. Natomiast nie odczułam tu terroru wojny – chociaż rzeczywistość nie była kolorowa, to jednak miało tu miejsce swojego rodzaju wyparcie. Zarówno ze strony postaci, jak i odbiorcy. Autorka konsekwentnie dawała nadzieję swoim bohaterom, pozwalając im wiele razy wracać do czasów młodości, a czytelnikom poprawiała nastrój idyllicznymi opisami francuskich krajobrazów. Sam Varian został wykreowany na silnego, niezależnego mężczyznę, który w sferze zawodowej zawsze ma wszystko pod kontrolą, niestraszna mu nawet groźba ze strony rządu w Vichy, przeciwnemu jego działalności. Ta postać wprowadzała poczucie bezpieczeństwa swoją rozwagą, sprawiając, że nie sposób szukać tu zbędnych emocji. 

Największym zaskoczeniem był dla mnie wątek romantyczny. Julie Orringer wykazała się niesamowitą odwagą, czyniąc bohaterem swojej powieści dorosłego mężczyznę, niepewnego swojej seksualności. W dodatku zrobiła to tak naturalnie, że wszystko było tu na miejscu. Uzyskanie równowagi w tej kwestii jest według mnie prawdziwą sztuką, dlatego jestem pełna podziwu dla wyczucia dobrego smaku autorki. Ale to nie wszystko. Miłość nie jest tu pięknym, łączącym dwoje ludzi uczuciem. To raczej niszcząca siła, będąca dla niektórych najgorszym przekleństwem. W oczy rzuca się też ogromny kontrast między Francją a Stanami Zjednoczonymi w kwestiach społecznych –związany z pochodzeniem, kolorem skóry danej osoby. Co zaskakujące, w tamtych czasach o wiele lepiej wypada państwo leżące w Europie. 
Czasem wydawało mu się, że jest zakochany. Ale nigdy nie należał do innej osoby tak bezapelacyjnie, poza wszelką kontrolą.
Portfolio ocalonych artystów to powieść, która wymyka się wszelkim ramom. Niby jest o wojnie, a jednak daje wiele nadziei. Zachwyca podejściem do sztuki, szokuje definicją miłości, przy tym jest nieodkładalna. A przede wszystkim ma w sobie wiele prawdy – zarówno o przeszłości, jak i naszej codzienności. Polecam!

ocena: 9/10

Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki.


Portfolio ocalonych artystów Julie Orringer, tytuł oryginału: The Flight Portfolio, tłumaczenie: Elżbieta Smoleńska, wyd. Czarna Owca 2020, 693 strony, 1/1

2 komentarze:

  1. Bardzo wartościowa publikacja. Chętnie bym ją przeczytała. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie ją przeczytam w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)