czwartek, 9 kwietnia 2020

Wiedźmin w czasach Bolesława Chrobrego, czyli "Żółte ślepia" Marcin Mortka (267)


Biorąc pod uwagę polskie książki, zdecydowanie najczęściej sięgam po fantastykę. Przy okazji premiery najnowszej powieści Marcina Mortki postanowiłam poznać twórczość kolejnego rodzimego autora, z którym miałam pośrednią styczność przy okazji serii Sarah J. Maas - Mortka je tłumaczył. O moich wrażeniach z lektury Żółtych ślepi przeczytacie poniżej.


Akcja powieści przenosi nas do czasów, kiedy Polską władał Bolesław Chrobry, a wiara katolicka dopiero się u nas pojawiała. W większości kraj zamieszkują poganie, niechętni wobec Niemców, którzy siłą próbują narzucić prawdy głoszone przez papieża. Główny bohater, Medvid, pewnego dnia zastaje Gniezno zupełnie puste, jakby po bitwie, ale nigdzie nie ma ani jednego ciała... Mężczyzna wyrusza na poszukiwanie księcia Bolka.


Od samego początku płynnie wciągnęłam się w akcję. Przeważał dynamizm, jednak chwilami  akcja zwalniała i nagle stawała się subtelna oraz pełna emocji. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Okazuje się, że Żółte ślepia nie są ciężką, męską fantastyką, chociaż z pozoru na to mógłby wskazywać opis. Dla mnie to też książka o miłości, dotykająca tego tematu w tak subtelny sposób, że nie będzie przeszkadzać panom, a z drugiej strony przemówi do serc czytelniczek. 
"Jestem częścią kniei- to prawda. Jestem synem puszczy i wiem, że to, co robię, jest głupie. Głupie i bezmyślne. Że któregoś dnia moje szczęście się skończy. Ale w puszczy - uśmiechnął się - nikt czasu nie liczy."
Właśnie w taki sposób dołączyłam do grona wzdychających do Medvida. Wielki jak dąb twardziel z puszczy, dzierżący w silnych dłoniach ogromny młot, którego potrafi używać ze śmiertelnym skutkiem. To tylko pozory, a dowodem na to jest jego wnętrze.  Jak się okazuje jego działania wcale nie są powodowane lojalnością wobec władcy - tę ma, mówiąc w Medvidowym języku: w rzyci. Mam nadzieję, że sami się przekonacie, co popycha go do poszukiwań, bo ten fakt jest też dowodem na poczucie humoru autora. To nie jedyny jego przejaw, na kartach powieści znajdziemy wiele rubasznych żartów, mogących zgorszyć nie jedną niewiastę... 

Spodobał mi się też język tej powieści, stylizowany na dawny, pełen zapomnianych już zwrotów. Jednocześnie nie trzeba się do niego przyzwyczajać, ma w sobie lekkość, której często brakuje mi w tego typu powieściach. Dzięki temu płynnie przekłada się strony, śmiejąc się pod nosem. 

Żółte ślepia to świetna historia osadzona w czasach Bolesława Chrobrego, uzupełniona wątkiem fantastycznym i słowiańskimi wierzeniami. Jestem zachwycona kreacją głównego bohatera, a całość czytałam z przyjemnością. Mam nadzieję, że przekonałam Was do lektury, a wkrótce pojawią się kolejne książki o przygodach Medvida. 

ocena: 8/10

Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki. 

Żółte ślepia Marcin Mortka, wyd. Uroboros 2020, 411 stron, 1/?

3 komentarze:

  1. Lubię czytać książki ze słowiańskimi wierzeniami :) Chętnie bym przeczytała. No i osadzenie w takich czasach też mnie bardzo przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka jest bardzo sprawnie napisana, też znakomicie się przy niej bawiłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ciekawości bym zajrzała ;D

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)