środa, 25 września 2019

To jak odwiedziny u starego znajomego, czyli "Instytut" Stephen King (233)


Stephen King to jeden z najbardziej rozpoznawalnych autorów na świecie, a liczba wydanych przez niego książek przyprawia o zawrót głowy. Mistrz Grozy świętował kilka dni temu 72 urodziny, a ten wiek wcale nie przeszkadza mu w tworzeniu. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o najnowszej książce tego autora pt. Instytut, której byłam ogromnie ciekawa.

Na samym początku King wraca do korzeni: osadza akcję w małym miasteczku pośrodku niczego, bez pośpiechu przedstawiając nam jego społeczność, a także postać, która później odegra znaczącą rolę, policjanta Tima. Ten wstęp to najsłabsza część książki, jednak w kontekście przyszłych wydarzeń, ma ona zasadnicze znaczenie. Już na samym początku z nostalgią przypomniałam sobie, jak tęskniłam za prozą jednego z moich ulubionych autorów, pełną nawiązań do popkultury oraz aktualnej sytuacji politycznej, wszak Instytut to świeżynka, napisana w zeszłym roku. 
"Istniała bowiem otchłań, a książki zawierały magiczne zaklęcia pozwalające wydobyć z niej to, co ukryte: wszystkie wielkie tajemnice."
Właściwa akcja rozpoczyna się w okolicach setnej strony, kiedy poznajemy głównego bohatera powieści, dwunastoletniego Luke Ellisa. Chłopiec budzi się w pokoju przypominającym jego własny, jednak drzwi prowadzą do jednego z korytarzy tajemniczego Instytutu. Trafiają tu dzieci ze zdolnościami parapsychicznymi, takimi jak telekineza czy telepatia. To miejsce rządzi się własnymi prawami, a odizolowane od świata zewnętrznego dzieci próbują na różne sposoby radzić sobie z okrutną rzeczywistością, do jakiej trafiły. Brutalność dorosłych wobec tych bezbronnych istot sprawia, że włos jeży się na głowie. Na szczęście Luke to geniusz ukryty w ciele dziecka, który wcześniej miał przed sobą świetlaną przyszłość, a dziś rzuca wyzwanie ukrytemu w lasach Maine ośrodkowi badawczemu.
"Wielkie wydarzenia poruszają się na małych zawiasach."
W tym momencie trudno oderwać się już od tej książki, która hipnotyzuje obietnicą rozwiązania zagadki istnienia Instytutu. A im dalej, tym napięcie coraz bardziej rośnie, kiedy Luke'owi i jego nowym przyjaciołom grozi coraz większe niebezpieczeństwo. Na ponad sześciuset stronach, Mistrz Grozy znany również z budowania dokładnych portretów psychologicznych pozwolił przyjrzeć się bliżej wielu ciekawym bohaterom, znajdującym się po dwóch stronach barykady. Zatem można poddać ich postępowanie zdrowemu osądowi, rozważając również fakt, jak wiele można poświęcić dla dobra ludzkości, bowiem Instytut okazuje się mieć szersze znaczenie, niż mogłoby się na początku wydawać. 
"- Pan Stackhouse myśli, że jadę do niego, ale to nieprawda. - Nie? - spytał Tim.- Nie. Jadę po niego."
Wcale nie jestem zdziwiona, że Instytut okazał się wspaniałą lekturą. Mam już za sobą większość dzieł Stephena Kinga, dlatego czytając najnowszą, pełną znanych mi motywów, poczułam się jak w odwiedzinach u starego znajomego. Z drugiej strony aktualność tej książki, jej ponury realizm w odniesieniu do globalnej polityki, pełna napięcia akcja i budujące zakończenie sprawiają, że zapamiętam tę powieść na długo. Sto lat, panie King, i jeszcze więcej tak dobrych książek. Polecam. 

ocena: 10/10

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl




Instytut Stephen King, tytuł oryginału: the Institute, tłumaczenie: Rafał Lisowski, wyd. Albatros 2019, 671 stron, 1/1

8 komentarzy:

  1. Jako licealistka zaczytywałam się w twórczości Kinga, potem mi przeszło... Jednakże po przeczytaniu kilku bardzo pozytywnych recenzji "Instytutu" zaczęłam się zastanawiać, czy może nie sięgnąć jeszcze raz po dzieło Mistrza ;). Zwłaszcza, że podobno nie jest to horror :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie horror, bardziej sci-fi pomieszane z thrillerem :D ja też odkryłam jego książki właśnie w liceum :)

      Usuń
  2. "Instytut" Stephena Kinga to przykład kunsztu tego Autora i dowód na to, że nie bez powodu otrzymał miano Mistrza Grozy. Powolny początek pozwala lepiej wczuć się w klimat powieści i dokładnie poznać zarówno miejsce, jak i bohaterów. A potem jest już tylko lepiej, akcja nabiera tempa, a czytelnik z ogromną fascynacją przerzuca kolejne strony, szukając odpowiedzi na wszystkie zagadki. Zdecydowanie polecamy nie tylko fanom Stephena Kinga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi ten powolny początek średnio się podobał, na szczęście później wszystko się poprawiło :)

      Usuń
  3. Posiadam tę książkę i nawet zaczęłam ją czytać. Jest to moje pierwsze spotkanie z panem Kingiem i mam nadzieję, że będzie udane, bo po Twojej ocenie sugeruję, że jest naprawdę dobra.

    OdpowiedzUsuń
  4. King to nie dla mnie - nie mój styl, gatunek... nie daje rady :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Robiłam kilka podejść do dzieł Kinga i za każdym razem traciłam entuzjazm. Mimo, że lubię tak szczegółowe opisy to czytając np: Dallas tak bardzo mnie absorbowały, że czułam się wręcz zmęczona i traciłam wątek. Wszystko zmieniło się kiedy odkryłam audiobooki i jako pierwszy wybrałam właśnie Instytut. To jest doskonała forma dla mnie, aby móc czerpać wszystko to co najlepsze King oferuje.

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)