poniedziałek, 28 grudnia 2020

Bezwzględny świat baletu, czyli „Tiny pretty things” S. Charaipotra, D. Clayton (308)



To coś pięknego, mieć w życiu pasję. Zajęcie czy tematykę, do której wciąż się wraca. Wkładać w coś całe swoje serce, poświęcać wolny czas i wszystkie siły tak, jak robią to bohaterki książki Tiny pretty things. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o wrażeniach z tej lektury. Na podstawie książki pojawił się niedawno serial o tym samym tytule, dostępny w telewizji internetowej Netflix. 

Gigi, Bette i June uczęszczają do nowojorskiej szkoły baletowej, chcąc zostać zawodowymi tancerkami. Poza ciężkimi treningami i wyrzeczeniami ich codzienność to także ogromna presja, bo tylko najlepsze dziewczyny osiągną szczyt. 

Tiny pretty things to moje pierwsze spotkanie ze światem baletu. Przyznam się, że czytając przeglądałam różne materiały dotyczące tego tańca, żeby lepiej wczuć się w akcję książki. A ta wciąga od samego początku, bombardując ogromną dawką emocji, obecnych tutaj za sprawą przekonujących portretów psychologicznych dziewczyn. Trzy zupełnie odmienne narratorki, uwikłane w szkolne intrygi są w stanie posunąć się bardzo daleko, aby rozprawić się z konkurencją. Nie ma miejsca na jakiekolwiek słabości, a z czasem okazuje się, że wszelkie chwyty są w tej walce dozwolone... 
„Jeśli ktoś sądzi, że osiągnął szczyt, to znaczy, że stracił pasję. I może równie dobrze przejść na emeryturę.”
Nie spodziewałam się, że ta lektura będzie miała w sobie taki ładunek emocjonalny, a z drugiej strony tak mocno mnie wciągnie. Przeraża mnie bezwzględność tych nastolatek i to, jakie piekło potrafią zgotować drugiej osobie tylko po to, aby osiągnąć cel. Dorośli tylko napędzają niezdrową rywalizację, zmuszając dziewczyny do działania na krawędzi, nieświadomi (nieważne, czy z wyboru) tego, co dzieje się w szkole z internatem. 

Szkoda tylko, że nie wszystko może być takie piękne. Dzięki przyjemnemu w odbiorze językowi i ciekawości, kto stoi za nieczystymi zagraniami dobrze czytało mi się tę książkę aż do momentu, kiedy pod koniec jedno znaczące wydarzenie wydało mi się zupełnie nielogiczne! Nie wierzę w to, że dziewczyny, które poświęciły tak wiele, mogły zachować się później w zwyczajnie głupi sposób. Szalę mojej goryczy przelało zakończenie: zamiast cokolwiek wyjaśnić, pozostawiło jeszcze więcej pytań, bo w ostatniej scenie pojawiła się do tej pory obecna tylko we wspomnieniach postać. Ale może powinnam być na to gotowa wiedząc, że książka (i serial) porównywane są do Pretty Little Liars i Riverdale, których świetny klimat przepadł za sprawą przeciągania akcji na siłę. Cała nadzieja w drugim tomie pt. Shiny Broken Pieces, po który z pewnością sięgnę. 

Ością w gardle staje mi też anglojęzyczny tytuł - taki zabieg uważam za dopuszczalny, kiedy tytuł ma wyjątkowe znaczenie dla fabuły. W tym przypadku tak nie jest, więc wolałabym trzymać w rękach książkę z polskimi napisami. Podejrzewam, że chodzi tylko o kojarzenie książki z serialem, zabieg czysto marketingowy...

Tiny pretty things to fascynująca opowieść o pasji i tym, jak zbyt duża presja otoczenia może wpłynąć na życie młodych ludzi. Książka okazała się pozytywnym zaskoczeniem, spodobał mi się klimat i kreacja bohaterek, a ich dążenie do celu za wszelką cenę wywołało we mnie mnóstwo emocji. Szkoda tylko, że zakończenie pozostawiło więcej pytań niż odpowiedzi, dlatego ostrzegam, żeby nie spodziewać się klarownego rozwiązania. Mam nadzieję, że wszystko zostanie wyjaśnione w drugim tomie.

ocena: 6/10

Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki. 

Tiny Pretty Things S. Charaipotra, D. Clayton, tytuł oryginału: Tiny Pretty Things, tłumaczenie Matylda Biernacka, wyd. YA! 2020, 447 stron, 1/2

2 komentarze:

  1. To prawda, że to często rodzice napędzają dzieci, by rywalizowały z innymi, nie jest to zbyt zdrowe dla nikogo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że zakończenie okazało się takie rozczarowujące. Motyw przewodni tej książki wydaje mi się bardzo ciekawy - sama kiedyś tańczyłam przez kilka lat. Nie jestem pewna, czy sięgnę po tę powieść, lecz możliwe, że zdecyduję się na serial :)

    Pozdrawiam,
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)