poniedziałek, 9 kwietnia 2018

"Pieśń i krzyk" Jacek Łukawski (144)


Fantastyka pewnie zawsze będzie tym gatunkiem, który postawię ponad wszystkimi książkami. Żaden inny nie pozwala mi odkrywać tak wielu światów, ograniczonych tylko wyobraźnią autorów. Trylogia Jacka Łukawskiego przeniosła mnie do nowego miejsca i z niecierpliwością czekałam na finał Krainy Martwej Ziemi.


Okazuje się, że debiutancka pierwsza część pt. Krew i stal była jedynie wstępem do czegoś znacznie większego niż historia drużyny mającej zbadać odległe tereny. Rozmach obok języka jest główną zaletą tej serii. W finałowej części wielowątkowa akcja przenosiła czytelnika po całym świecie książki, pokazując losy licznych bohaterów. Łukawski poza ludźmi umieścił w powieści także wiele innych stworzeń, takich jak czarty, smoki, a nawet bogowie. Ci byli owiani tajemnicą, ale ich kreacja była dosyć przerażająca. Jest to o tyle ciekawe, że zwykle bogowie byli wspominani przez bohaterów, a tutaj przedstawiono wycinki historii z ich punktu widzenia.

#$%&$!

Kreacja bohaterów była jednak niewystarczająca. Zostali oni przedstawieni trochę jak marionetki w rękach autora, pozbawione uczuć i poza kilkoma krótkimi momentami nie okazujące żadnych emocji. Mam wrażenie, że Łukawski pogubił się trochę wśród tak licznych bohaterów i przez to zabrakło im wyrazistości, którą w założeniu miał pewnie nadrobić wulgarny język.
"Cóż, jest czas bohaterstwa i czas bycia samolubnym fiutem."
Kraina Martwej Ziemi to nie miejsce dla damy czy delikatnej niewiasty. Jeśli już spotykamy tu kobietę, potrafi ona walczyć, polować, albo największą wartością jest dla niej władza, więc dąży do niej po trupach. Cała seria jest niezwykle brutalna, pełna wulgaryzmów, które w sumie mi nie przeszkadzały, bo język bardzo pasował do tego miejsca. Był on uzupełniony archaizmami, trochę przywodził na myśl średniowiecze, oddając w pełni atmosferę świata przedstawionego. 

Dopiero oceniając całość jestem w stanie wypowiedzieć się na temat fabuły. Chociaż nie można odmówić tej serii rozmachu, porozrywane fragmenty akcji z różnych miejsc nie zawsze łączyły się w całość, w niektórych momentach brakowało mi dokładniejszego opisu niektórych wydarzeń, ale największym rozczarowaniem było dla mnie zakończenie. Tak naprawdę nie wiem, co się tam wydarzyło. Niby bohaterowie poszli w określoną stronę, ale poza tym nie otrzymałam odpowiedzi na bardziej ogólne pytania. Oczekiwałam po finale czegoś więcej. Wychodzi na to, że to właśnie środkowa część jest najlepszą z całej serii :)
"Dowody nie mają w polityce żadnej wartości. Sam fakt, że coś jest kłamstwem, wystarczy, by ludzie chętnie uwierzyli w kolejne."
Debiutancka trylogia Jacka Łukawskiego ma swoje wady i zalety. Za każdym razem, kiedy sięgam po polską fantastykę cieszę się każdą jej stroną. W tym przypadku dwa pierwsze tomy zapowiadały coś lepszego, niż otrzymałam w trzecim. Przykro mi, ale jeśli lubicie mocną, nie tylko męską fantastykę to warto dać jej szansę, szczególnie ze względu na autentyczny, dopracowany język.

ocena: 4/6 (Zadowalający)

Kraina Martwej Ziemi
Krew i stal | Grom i szkwał | Pieśń i krzyk

Dziękuję Wydawnictwu za możliwość poznania dalszych losów Arthorna.

Pieśń i krzyk Jacek Łukawski, wyd. SQN 2018, 429 stron, 3/3


4 komentarze:

  1. Funny gatunku na pewno z zainteresowaniem sięgną po tę trylogię. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie to ja nie lubię męskiej fantastyki dlatego to byłoby coś dla mnie :DD takie delikatniejsze powieści są dobre.
    http://teczowabiblioteczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)